niedziela, 8 kwietnia 2012

Tan Tan - Sidi Ifni - Tafraoute - Agadir - Sidi Kaouki

Maroc Telecom nie pozwala mi niestety na umieszczanie relacji na bieżąco. Przez ostatnie dwa dni w pięknym Sidi Kaouki byliśmy znowu bez internetu. Problem był spowodowany awarią światłowodu atlantyckiego (?). To pewnie ta sama przyczyna, z powodu której nie było łącza w Tan Tan ani Sidi Ifni. Maja naprawić w niedzielę (tu się pracuje), tylko nie wiadomo którą,
_____________
Zdjęcie powyższe zrobiłem kilka dni temu. Piotr nie podejrzewał z pewnością wtedy, że złamanie nakazu STOP w innym miejscu narazi go na poważny mandat. Stało się to w Tan Tan. Z relacji Piotra wynika, ze znak ustawiony był przed kolejną ulicą dołączającą promieniście do okrągłego skrzyżowania w kształcie ronda. Po zjeździe z pozornego ronda Piotr został zatrzymany przez policjanta, który wyszedł z nieoznakowanego samochodu. Mandat 700 dirhamów (~65 Euro) jest bardzo wysoki, zwłaszcza jak na tutejsze ceny. Piotr ocenił policjanta jako poprawnie uprzejmego, ale nie przyjacielskiego. Mówił po angielsku, co nie jest częste w Maroku.

Przejazd z Tan Tan do Sidi Ifni, gdzie zatrzymaliśmy się na noc, nie zajął nam zbyt dużo czasu. Najpierw nieco monotonna droga główna N1, potem boczna, bardziej urozmaicona, bo z zakrętami. Sidi Ifni jest przyjemnym miasteczkiem nad oceanem.


Z okna hotelu podejrzałem mężczyzn sączących piwo pod parasolem, chroniącym ich przed ostrym słońcem i strzegącym przed groźnym spojrzeniem Allaha.
Parę kilometrów na północ warto było zjechać na plażę. Ocean wyrzeźbił tu w skałach piękne bramy łukowe.


Przejażdżka plażą pomiędzy tymi formami skalnymi, zajęła parę minut. Był przypływ, z czego zdaliśmy sobie sprawę widząc, jak ocean podnosi się i coraz mniej pozostaje piasku, który pozwalałby na powrót suchą stopą. W następnej bramie, widocznej na zdjęciu w oddali, woda podeszła jeszcze wyżej.

Czy to właśnie miejsce wybrali Panowie na swój grajdoł?
Wieczorem mieliśmy spotkać w Agadirze Monikę i Małgosię, które zgodnie z planem od czwartku dołączają do naszej wycieczki. Do Agadiru wybraliśmy drogę przez góry; Tiznit, Tafraoute (kolejny raz), Ait Baha. 
Kolejny raz zachwycały mnie formy skalne w okolicach Tarfaoute.


Droga Tafraoute - Ait Baha ma niezliczoną liczbę zakrętów i piękne widoki.
Chyba trochę niedoceniliśmy dystansu, jaki mieliśmy do przebycia w czwartek. Wyszło 430 km, z czego sporo po krętych górskich drogach. Do hotelu w Agadirze, wcześniej zarezerwowanego, przyjechaliśmy o zmroku. Ostatnia godzina jazdy to był dość niespokojny slalom na przedmieściach i w samym mieście pomiędzy pojazdami różnej wielkości i stanu, przemieszczającymi się w sposób nieprzewidywalny. O ile Maroko do tej pory wydawało nam się bezpieczne w ruchu drogowym, o tyle Agadir jest bardziej free style.
Szybko zameldowaliśmy się w hotelu i od razu na lotnisko. Monikę i Małgosię spotkaliśmy już na zewnątrz dworca. Przyjechaliśmy w samą porę.
Od czwartku nasz skład powiększył się 
o Małgosię

i Monikę. Bardzo się cieszymy.
W piątek wieczorem przyjechaliśmy do Sidi Kaouki, 20 km na południe od Essaoira. Droga prowadziła wzdłuż oceanu. Miejscami oddalała się od morza, wznosiła i opadała serpentynami. Dla Moniki był to pierwszy dzień na motocyklu. Dobrze, że niezbyt długi. Piękne widoki, sporo zakrętów, dość silny wiatr. Dużo wrażeń. 

Zdumiewające jest, jak wysoko na drzewa arganiowe potrafią wspinać się kozy.
Ciekawa przerwa w podróży. Stado dromaderów było liczne. Czekaliśmy parę minut, aż nas minie.
Spacer na plażę przed kolacją. Ekipa w komplecie.
A wczoraj rano odłączył od nas Piotr. Piotr spieszy się niestety do pracy. We wtorek ma samolot z Madrytu. Wczoraj Piotr dojechał do Rabatu, dzisiaj do Tanger. Do przebycia pozostał mu jeszcze całkiem spory dystans przez Hiszpanię. Dziękujemy, Piotrze, za wspólną przygodę. Jesteś dobrym towarzyszem podróży. Szczęśliwej Drogi.

1 komentarz:

  1. Zgodnie z prośbą, zamieszczam komentarz Piotra. Dziękuję, Piotrze. Jak widzę, mandat odniósł swój efekt wychowawczy. Żartuję. każdy z nas z pewnością dałby się złapać w tę pułapkę. Pozdrawiamy.
    __________
    Jeśli mogę dołożyć się do bloga to wklej proszę mój komentarz a'propos manadatu:

    "Jako "stary kierowca" myślałem, że wiem już wszystko o zasadach ruchu drogowego. W Maroko przekonałem się, że są ronda o jakich nie śniło się najstarszym filozofom.
    Bywają bowiem ronda nie okrągłe a sześciokątne tj. takie, na których obowiązuje znak STOP stawiany w najróżniejszych konfiguracjach nie mających nic wspólnego z naszą europejską logiką. Jest tych rond kilka rodzajów. Najczęściej spotykane w przyrodzie marokańskiej jest rondo owalne, na którym pierwszeństwo ma pojazd wjeżdżający na rondo, o czym informuje sześciokątny znak STOP pisany arabską cyrylicą, ustawiony na rondzie dla tych, którzy się na nim znajdują. Zaiste, kwadratura to koła
    sześciokątnym znakiem :-) Ta nauka kosztowała mnie 700 dirhamów i myślałem, że wiem już wszystko o rondach marokańskich ale gdzieżby tam! Widziałem w Rabacie rondo oznakowane niebieskim znakiem ronda (takie okrągłe ze strzałkami), na którym ustawiono kontrująco znaki STOP. Do dzisiaj nie wiem kto miał tam pierwszeństwo. Na szczęście nie było tam policjanta, który by mi to uświadomił, dzięki czemu starczyło mi budżetu na krewetki i kalmary w Tangerze :-)"

    pozdrawiam,
    Piotr
    _________

    OdpowiedzUsuń