Na śniadaniu byliśmy już o siódmej. Zaplanowaliśmy przejechać dzisiaj 250 km, z czego 160 km szlakiem przez pustynię. Zwłaszcza pierwsze kilometry w terenie, sądząc z opisu, mogły stanowić wyzwanie, Do trasy podeszliśmy zatem z respektem.
Na stacji benzynowej w Tagounite nie mieli prądu. Benzynę uzupełniliśmy z beczki w sklepiku w bocznej uliczce.
Mhamid jesy ostatnią wioską. Tu zaczyna sie pustynia. Uzupełniliśmy zapasy wody i jedzenia. Do wieczora musi nam wystarczyć.
Pierwszy odcinek rzeczywiście był piaszczysty. Na szczęście wczoraj padało. Jeepy wygniotły wygodne koleiny. Wystraczyło tylko dokladnie mieścić się w założonym śladzie.
Maciek postanowił pokonać wydmy ma skróty. Nie udało się. Wrócić na drogę też nie było mu łatwo, chociaż dzielny Maciek poradził sobie sam, zanim zdążyliśmy cofnąć się i mu pomóc.
Pustynia zamieniła się w kamienistą.
W oddali wydmy Erg Chegaga.
Pokonywanie kamienistej drogi jest bez porównania przyjemniejsze motocyklem niż samochodem. Kolejna odsłona to wyschnięte jezioro Lac Iriki. Twarda, w miarę równa nawierznia zachęcała do szybkiej jazdy na azymut.
Słońce ostro przypiekało. Widzieliśmy wodę, chociaż jej nie było.
A tu kolejna niespodzianka. Skalne wydmy, z daleka wyglądały jak wyasfaltowane.
Wczesnym wieczorem w Foum Zguid zakończylismy nasz trzydniowy pustynny epizod. Zatrzymaliśmy się w wygodnym Hotelu Iriki.
Jutro góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz