poniedziałek, 26 marca 2012

Midelt - Merzouga

Wyruszyliśmy dość wcześnie. Kolejna przełęcz ok 2000 m n.p.m. w porannej mgle. Drogę nr 13 prowadzącą na południe opuściliśmy w Er Rich. 

Po kilkudziesięciu kilometrach przed rozwidleniem dróg zatrymaliśmy się w uroczej Auberge Afrika w Amellago.

Właściciel Mhamid okazał się szalenie serdeczny. Kawa z dodatkiem kardamonu, anyżku, rumianku, imbiru i innych ziół smakowała tajemniczo. Zostałem zaproszony do kuchni, gdzie żona Mhamida z pięknym uśmiechem uajwniała mi sekrety naparu. Zasiedzieliśmy się dłuższą chwilę.

Przed odjazdem Mhamid polecił nam miejsce przy wydmach w Merzouga, gdzie mieliśmy zatrzymać się wieczorem.
Wcześniej jednak czekał nas piękny zjazd korytem rzeki Gheris. Tworzy ona malowniczy kanion. Wielkrotnie przeprawialiśmy się brodem pomiędzy jej brzegami, co stanowiło dodatkową atrakcję.



Oazy Gheris.


W dolinie w Goulmima obiad, dzisiaj tagine.


Zaskakujące spotkanie. Zdziwieni byliśmy i my, i wielbłądy. My pewnie bardziej. Maciek próbował się zaprzyjaźnić, ale to dość płochliwe zwierzęta.


Rissani, a dalej Merzouga.


Ostatnie chwile przed zmierzchem. Słynne wydmy Erg Chebbi.

Już po ciemku, z pomocą berberyjskiego chłopaka w błękitnej galabii (na skuterze siedział bokiem ze względu na swój strój właśnie), dotarliśmy do Auberge La Palmaraie koło Merzouga. Powitał nas Mohammed Chatri, brat Mhamida poznanego przed południem. Piękne miejsce, przestronne pomieszczenia. Znakomita kolacja. Chatri jest naprawdę gościnny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz