Mohammed był szalenie gościnny. Kolacja, obowiązkowo tagine, potem wieczorne rozmowy. W tle tęskna muzyka berberyjska. Z okazji moich urodzin Piotr ku naszemu zaskoczeniu wyciągnął Żołądkową Gorzką. W Maroku nie pija się alkoholu, naprawdę. Nawet piwo jest rzadkością. Muszę przyznać, sam się zdziwiwłem że bez większej trudności można zaakceptować tutejsze zwyczaje. Tego wieczora jednak nawet Mohammed ze smakiem delektował się miodowym trunkiem.
La Palmeraie
Mohammed z córką
Trasa do Tagounite, którą wybraliśmy, ma ok. 250 km. Przebiega szlakiem przez pustynię wzdłuż granicy z Algerią. Ze względu na złe relacje pomiedzy tymi państwami, mimo że to tylko pustynia, jest dość pilnie strzeżona.
Odcinek zaplanowalismy na dwa dni, z noclegiem w połowie odległości oberży należącej do rodziny Mohammeda (i Mhamida z Amellago, poznanego wcześniej).
Wiele wrażeń spodziewaliśmy się po tym kilkudniowym pustynnym szlaku. Tą trasą przebiegał kiedyś Dakar. Oczywiście zawodnicy pokonywali zapewne w jeden dzień odległości znacznie większe niż my w trzy.
Przez kilka godzin byliśmy sam na sam z krajobrazem. Minęliśmy zaledwie jeden samochód oraz całkiem liczne stado wielbłądów.
Pierwszą napotkana osobą był chłopiec zapraszający nas do zajazdu. Nie zastanawialiśmy się ani chwili.
Obiad w zajeździe na pustkowiu przed wioską Remlia.
Za Remlia czekał nas odcinek specjalny. Oued Rheris. Piętnaście kilometrów piasku w szerokim korycie wyschniętej (na szczęście) rzeki. Piasek miejscami głęboki, grząski. Takie trudne miejsca nazywają feche-feche. W październiku rzeka Rheris niosła wodę. Wtedy szlak był podobno nie do przebycia.
Wyjazd z koryta rzeki ciężkimi motocyklami nie był łatwy. Maciek był na tyle uprzejmy, że wyręczył Piotra i mnie. Zaoszczędziliśmy sporo wysiłku, czasu, a być może sprzęgło.
Minęliśmy kolejna wioskę Tafraoute i tuż przed zmrokiem dotarliśmy do Auberge Dinasour Kem Kem, polecanej przez Mohammeda z Merzouga.
Ahmed, jego kuzyn, bardzo się ucieszył z naszego przyjazdu.
Byliśmy jedynymi gośćmi. Naszymi gospodarzami byli Ahmed, jego ojciec, który przyjechał po pewnym czasie na motocyklu i włączył generator oraz siostra Ahmeda, która przygotowała nam pyszną kolację.
W promieniu wielu kilometrów nie było poza nami żywego ducha. Byliśmy naprawde sam na sam z pustynią. Znakomicie się spało.
Poranek był pochmurny. W nocy tez musiało padać. Ojciec Ahmeda była uprzejmy przykryć nasze motocykle. Ciekawe, zauważyłem, że sam spał pod derką na podwórzu na zewnątrz. Człowiek pustyni.
Ahmed mówi po francusku i po hiszpańsku, trochę po angielsku. Rozmowa z jego ojcem była równie serdeczna, chociaż trudno powiedziec w jakim języku.
Ahmed i ojciec sa bardzo dumni z nalepek, pozostawianych w wielkiej jadalni przez różnych zmotoryzowanych wędrowców. To cała historia. Również książka meldunkowa stanowiła ciekawy materiał. Maciek nakleił w centralnym miejscu reklamę naszej wycieczki Moto Maroc. Ojcu Ahmeda tak się spodobała, że poprosił Maćka o jeszcze jedną. Na szczęście mieliśmy. Została naklejona w najważniejszym miejscu na zbiorniku ich motocykla.
Przed wyjazdem jeszcze tankowanie. Serdeczne pożegnaliśmy miła rodzinę. Byliśmy ich gośćmi w pełnym tego słowa znaczeniu. Berberowie podkreślają i w pełni dają wyraz temu, że ich dom jest naszym domem od chwili przekroczenia progu. Bardzo to miłe.
Descz i burze, które towarzyszyły nam przez cały dzisiejszy dzień są tu zjawiskiem dość wyjątkowym.
Dzisiajszy odcinek pokonaliśmy znacznie szybciej niż wczorajszy. Po drodze wyprzedziliśmy terenowego volkswagena busa na czeskiej rejestracji. Przy posterunku wojskowym była okazja, żeby porozmawiać z dwójką młodych Czechów. Okazało się, że bus towarzyszy siódemce motiocyklistów z Pragi. Przyjeżdżają do Maroka często. Samych motocyklistów (w tym jedną dziewczynę) poznaliśmy później przy obiedzie w Tagounite.
Jutrzejszy pustynny dzień mamy rozpocząć w Tagounite. Nie nocujemy tam jednak. Maciek namówił nas na przyjazd do Zagory i zanocowanie dla odmiany w hotelu. Dołożyliśmy zatem dzisiaj 60 km po asfalcie, jutro rano bedziemy wracać. Hotel jest wygodny. I mamy internet, mozemy odczytać pocztę i przesłać zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz